[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ty rzekła Rosebud nienaturalnie pogodnym tonem.
Wyraznie unikała wzroku Maggie. Cholera, wie!
Gdybyśmy miały więcej czasu kontynuowała
zabrałabym cię na zakupy... No dobra, w brązowej walizce są sukienki
koktajlowe.
Schyliwszy się, Maggie wyjęła małą czarną z długą koronkową krezą.
Na co mi sukienka koktajlowa?
Spotykacie się z Lenonem w piątek o trzeciej po południu. Facet
spózni się pewnie z godzinę, potem wda się w potyczkę słowną z Jamesem.
Przypuszczalnie wyjdziecie tuż przed szóstą, a zawsze w piątki Lenon wydaje
przyjęcie koktajlowe. Tak nagradza ludzi, którzy harują sto godzin w
tygodniu.
67
R
L
T
Serio? W każdy piątek? I na to idą moje podatki, pomyślała Maggie.
Rosebud skinęła głową.
Nawet sobie nie wyobrażasz, kto u niego bywa. Oczywiście James nie
zdoła się wykręcić, a jak znam Lenona, ciebie również zaprosi. Będzie chciał
zobaczyć, jak sobie radzisz na forum publicznym.
Na samą myśl o tym, co ją czeka, Maggie ścierpła.
Nie chcę iść na żadne przyjęcie ani lecieć do Waszyngtonu. Nie chcę...
Nie panikuj. Rosebud ścisnęła ją za łokieć i podprowadziła do
kanapy. Usiądz, opuść głowę i oddychaj głęboko. Słyszysz?
Na szczęście metoda poskutkowała. Po paru minutach Maggie poczuła
się znacznie lepiej.
Co ja mam biedna zrobić?
Zachować spokój. Rosebud westchnęła ciężko. Nigdy dotąd nie
odrzucono Jamesowi dowodów. Trochę to wszystko jest podejrzane.
Dlaczego?
Prawniczka zdegustowana potrząsnęła głową.
Jesteś ostatnią deską ratunku Jamesa. Pamiętaj, nikomu w
Waszyngtonie nie przyznawaj się, że masz cokolwiek wspólnego z tą sprawą.
Może Yellow Bird znajdzie jakieś inne dowody, żebyś nie musiała zeznawać
w sądzie, ale wątpię, czy mu się uda.
Ktoś mógłby podważyć jej zeznania... O to byłoby nietrudno, gdyby
wyszło na jaw, co ją łączy z Jamesem. Maggie utkwiła spojrzenie w otwartej
walizce. Może powinna wyznać Rosebud, że zakochała się w najbardziej
nieodpowiednim człowieku na świecie?
Jeżeli będziesz rozmawiała z kimś spoza gabinetu Lenona, mów, że
pracujesz w kancelarii mecenas Rosebud Armstrong. Jeżeli rozmówca spyta,
gdzie studiowałaś, zmień temat. Jeżeli będzie nalegał na odpowiedz, odejdz.
68
R
L
T
Wylej drinka, nadepnij komuś na palce, oburz się, wszystko jedno. Na
moment Rosebud umilkła. Dasz sobie radę. Nie mam wątpliwości.
Powiedziała to z takim przekonaniem, że Maggie nabrała wiary we
własne możliwości. Po chwili prawniczka wyjęła z walizki lśniącą niebieską
sukienkę z krótkim kimonowym rękawem.
Będą ci potrzebne dwa kostiumy i jedna sukienka koktajlowa.
Podała Maggie niebieską. Przymierz.
James siedział w aucie, obserwując samochody na parkingu przed
lotniskiem Pierre Regional. O wpół do piątej rano niewiele się działo. Prawdę
mówiąc, nic.
Ostatnie dwa dni harował z Agnes od świtu do nocy, usiłując jak
najlepiej przygotować się do rozmowy z Lenonem. Obaj, i on, i Lenon,
chcieli uzyskać wyrok skazujący, ale Lenon nie zamierzał ryzykować opinii
departamentu. W razie czego gotów był nie dopuścić do procesu. James
ponownie zwrócił się do Yellow Birda: niech dalej szuka dowodów,
świadków. Inaczej Maggie będzie musiała wystąpić przed ławą przysięgłych.
Jakiś samochód wjechał na parking. Psiakość, to nie dżip. Bębniąc
palcami o kierownicę, obiecał sobie, że nigdy więcej nie prześpi się z Maggie.
Wprawdzie to, co wyprawiali u niej w kuchni, trudno nazwać spaniem, ale...
Po prostu była zakazanym owocem. Nikt nie musi wiedzieć, o tej
jednorazowej wpadce, jaka mu się przydarzyła, o tym, że stracił głowę dla
świadka. Najważniejsze jest posłanie Maynarda za kratki. Tylko to się liczy.
Tylko? Więc dlaczego do kieszeni w walizce schował paczkę prezerwatyw?
Agnes zarezerwowała dla nich pokoje w hotelu Watergate, właściwie
apartament składający się z gabinetu, jadalni, małej kuchni i dwóch sypialni.
Nie było w tym nic dziwnego. Wiele razy mieszkał we wspólnym
apartamencie z obcym człowiekiem, też świadkiem, który wymagał jego
69
R
L
T
opieki. Czuł się wtedy jak w hostelu czy akademiku, kiedy z kimś, kogo się
niekoniecznie lubi, trzeba dzielić ekspres do kawy.
Ale teraz sytuacja była zupełnie inna, a Maggie nie była obcym
człowiekiem. Więcej nie będę z nią spał, powtórzył, kiedy kolejne światła
przecięły mrok. Tym razem był do dżip. James chwycił torbę i wysiadł.
Będziesz zachowywał się profesjonalnie, powiedział do siebie,
otwierając drzwi jej auta.
Dzień dobry, Maggie.
Twarz miała w cieniu, nie widział jej oczu. Widział natomiast, w co była
ubrana: buty na słupku i brązowy wełniany kostium. Włosy miała
rozpuszczone, z makijażu chyba zrezygnowała. Nie robiło to różnicy.
Zważywszy na porę dnia, wyglądała olśniewająco.
Przeniosła na niego spojrzenie. Przeskoczyła między nimi iskra.
Jamesowi serce zabiło szybciej. Chociaż starał się nie myśleć o seksie,
natychmiast wrócił pamięcią do ciasnej kuchni w domku na wzgórzu.
Potrząsnął głową, usiłując przepędzić niedozwolone myśli. Musi dziś pozo-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]