[ Pobierz całość w formacie PDF ]
i przeskoczył szybko do Trudy. Nawet nie poczuł panującego na dworze zimna.
- Zdejmij kurtkę - poprosiła, drżąc. - I spodnie. Z tym drugim było więcej problemów,
gdyż spodnie
zaplątały mu się wokół butów. Musiał więc zdjąć jedno i drugie. Po chwili oboje mieli
na sobie tylko górne części garderoby. Oboje dyszeli pożądaniem, ale Trudy odzyskała już
panowanie nad sobą.
- Połóż się z podkurczonymi nogami - zakomenderowała. - Chcę być na wierzchu.
Za bardzo jej pragnął, żeby się spierać. Włożyła mu prezerwatywę i usiadła wprost na
jego wyprężonym członku. To było cudowne. Jak zwykle. Chciał trwać z nią tak cały czas i
czuć jak najmocniej jej gorące, zaciskające się przy każdym ruchu w dół wnętrze.
Po chwili uniósł dłonie i włożył je pod jej bluzkę. Wyprężyła się, czując pieszczotę.
- Chcesz, żeby było szybko, czy wolno? - spytała przyciszonym głosem.
- A mam wybór?
W mroku panującym z tyłu samochodu prawie nie widział jej twarzy. Wyobrażał sobie
jednak, że uśmiecha się do niego z góry. Tak jak zawsze.
- Zrobię wszystko za tę poprzednią pieszczotę. Jeśli chcesz, możemy się kochać na
śniegu.
- Podobało ci się? - drażnił się z nią.
- Jasne. Już nigdy nie będę mogła normalnie myśleć o przestrzeni między przednimi
fotelami... Więc na co masz ochotę?
Na ciebie! Na zawsze! Niewypowiedziane słowa rozbrzmiewały wyraznie w jego
głowie. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, czego pragnie i o co mu chodziło, kiedy
zdecydował się tu przyjechać.
Miał jednak na tyle zdrowego rozsądku, żeby jej o tym nie mówić. Nigdy nie spotkał
dziewczyny takiej jak Trudy i wiedział też, że nie zdarzy się to w przyszłości. Cofnął dłonie,
które trzymał na jej piersi.
- Wolno, proszę - szepnął tylko. - Chcę cię czuć jak najlepiej.
Zaczęła wolno i delikatnie. Linc wyczuwał ją coraz lepiej.
- Zdejmij bluzę - poprosił.
Kiedy to zrobiła, zaczął znowu przesuwać dłonie w górę po jej ciele.
- Nie mogę uwierzyć, ale znowu jestem podniecona - powiedziała, przyśpieszając
nieco. - Myślałam, że zupełnie wyczerpał mnie ten wstęp.
- Nic nie jest w stanie nas wyczerpać.
To była prawda. Trudy nie mogła już się dłużej powstrzymywać. Jej ruchy stały się
gwałtowniejsze, a z ust popłynęły najpierw jęki, a potem okrzyki. Linc dyszał ciężko, starając
się za nią nadążyć. Szczytowali dokładnie w tym samym momencie, a potem Trudy opadła na
jego pierś.
W uszach miał jakiś dziwny dzwięk.
- Co to? - spytał.
- Wiatr. - Od razu domyśliła się, o co mu chodzi. - Pamiętaj, że jesteśmy w środku
pustkowia, a nie w wygodnym łóżku w Nowym Jorku.
Tak, zupełnie o tym zapomniał. Jednak w tej chwili kochał ją bardziej niż kiedykolwiek.
Teraz, z daleka od ludzi, należała tylko do niego. Mógł się założyć, że w promieniu
dwudziestu kilometrów nie ma żadnego spragnionego seksu faceta.
Miał ją tylko dla siebie.
Okazało się, że było to ich jedyne erotyczne doświadczenie w czasie wyjazdu. Linc był
całą sobotę zajęty rodzeństwem Trudy, a wieczorem rodzice wydali przyjęcie na jej cześć.
Trudy nie żałowała tego. Miała wrażenie, że ten wyjazd zmienił bardzo wiele w jej
stosunkach z Lincem. Nagle okazało się, że stanowi on poważne zagrożenie dla jej planów.
Sama nie wiedziała, jak to się stało. Przecież na początku oboje zgadzali się, że ma to być
seks bez żadnych zobowiązań. Jeśli tylko zaczynali się za bardzo angażować w ten związek,
ona mogła schować się za swój parawan.
Ale potem on zaprosił ją na kolację z rodzicami, a ona, nie wiedzieć czemu, skłoniła go
do wizyty w Virtue. Wszystko się zmieniło. Zaczęli się w sobie zakochiwać, a przecież
właśnie tego chciała uniknąć. Tak długo czekała na wymarzone mieszkanie w Nowym Jorku i
całkowitą swobodę działania! Była pewna, że wszędzie dookoła czekają na nią wspaniali
mężczyzni. Tak jak w sadzie rodziców: wystarczyło tylko wyciągnąć rękę i... rwać.
Nie obchodziło jej to, że rodzeństwo przepadało za Lincem, a matka i ojciec naprawdę
go polubili. Nie obchodziły jej własne uczucia. Wiedziała, że musi z nim jak najszybciej
zerwać!
Nie mogła jednak tego zrobić przed wyjazdem do Kansas City. Zarówno Linc, jak i cała
jej rodzina wyglądali na zbyt szczęśliwych. A potem, na lotnisku i w samolocie, Linc mówił
jej, jak wspaniale się bawił i że wszyscy byli dla niego bardzo mili, więc nie miała serca
zacząć rozmowy o rozstaniu.
Dopiero kiedy wysiedli na lotnisku Kennedy'ego, poczuła, że musi to zrobić. Zwłaszcza
kiedy zadowolony Linc wsiadł do taksówki i powiedział:
- Chyba zamówimy sobie coś na kolację.
Skąd pomysł, że zjedzą ją razem? Skąd pomysł, że w ogóle będą jeszcze razem?!
Chciała zaprotestować, ale coś zatarasowało jej gardło. Chrząknęła raz, a potem drugi.
Wiedziała, że nie mogą zjeść razem kolacji, bo potem przyjdzie czas na ich ulubione zajęcie.
- Trudy, czy coś się stało? - spojrzał na nią z niepokojem.
- Nie. Tak. - Spojrzała mu w oczy. Jeśli się nie myliła, Linc czuł do niej to samo, co
ona do niego. To będzie najgorsze rozstanie w jej życiu. - Zdecydowałam, że nie możemy się
już spotykać.
Wyglądał tak, jakby uderzyła go w twarz.
- Przepraszam - szepnęła. - Nie przypuszczałam, że oboje aż tak zaangażujemy się w
ten związek.
Ból w jego oczach się nasilił. Patrzył na nią jak skrzywdzone dziecko.
- Naprawdę bardzo mi przykro - tłumaczyła się. - Kiedy zaczynaliśmy, nie sądziłam, że
to się zrobi takie poważne...
Zacisnął pięści.
- Skąd pomysł, że traktuję ten związek poważnie? Zmarszczyła brwi, poważnie
zastanawiając się, czy
się nie pomyliła. Być może tylko jej się wydawało, że Linc się w niej zakochał. Może
jednak chodzi mu wyłącznie o seks?
- Niezle się z tobą bawiłem, Trudy - rzekł zimnym głosem. - Poza tym cieszę się, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]