[ Pobierz całość w formacie PDF ]
uśmiechnie się do Goldie. Ona sama jednak wyglądała na
szczęśliwą i tylko to miało znaczenie.
- Wyjeżdżałaś? - zapytała ją, wskazując ogromną walizę.
- Byłam w San Diego. Pojechałam do mojego syna. Mu-
siałam podpisać pewne dokumenty.
Charlie zdumiała się:
- Ty masz syna? Nie sądziłam, że...
- O tak, był mniej więcej w wieku Robbiego, gdy przy-
jechaliśmy w te góry. To wspaniałe miejsce na wychowywa-
nie dzieci.
Charlie skinęła głową, zadowolona, że obie mają ze sobą
coś wspólnego.
- Pewnie, założę się, że twój syn wyrósł na wspaniałego
mężczyznę. Bardzo chciałabym go poznać. Kiedy ostatni raz
był u ciebie z wizytą?
Twarz Goldie zmieniła się. Opuściła głowę i zaczęła ner-
wowo skubać serwetkę.
- Och, on nie ma na to czasu, jest zbyt zajęty. Pracuje
jako dyrektor w wielkiej firmie i dużo podróżuje.
S
R
Jej głos się załamał i Charlie z zakłopotaniem odwróciła
głowę.
Rozmawiały jeszcze przez chwilę, a potem Charlie zajęła
się nakrywaniem stołów. Ale to, co jej powiedziała Goldie,
a szczególnie to, co przemilczała, bardzo ją poruszyło.
A więc ta kobieta również samotnie w tych górach wychowała
dziecko, a teraz żyła jak pustelnica. Syn nigdy jej nie odwie-
dzał.
W tym scenariuszu było coś niewypowiedzianie smutnego
i deprymującego. Charlie, chcąc nie chcąc, nie mogła się
opędzić od niewesołych skojarzeń. Gdy wrzucała napiwek
do specjalnej puszki, nagle stanęła oko w oko ze swoim zdję-
ciem. Było starannie wyeksponowane na bocznej ściance
kasy.
Czas zatrzymał się, a Charlie miała wrażenie, jakby zapa-
dała się w przepaść. Była zupełnie sama, a wokół rozpoście-
rała się bezkresna pustka. Musi się dowiedzieć, o co tu chodzi,
i być gotowa na wszystko.
Przede wszystkim powinna się uspokoić. Jeszcze raz przy-
patrzyła się swojej fotografii. Zdjęcie zostało zrobione, gdy
Charlie była w ostatniej klasie szkoły średniej. Ubrana była
w różowy, kaszmirowy sweterek i uśmiechała się z przymu-
sem. Pod wpływem nagłego impulsu sięgnęła w stronę kasy.
Ale zanim zdążyła cokolwiek zrobić, usłyszała za sobą głos
Michiko:
- A, widzę że przyglądasz się zdjęciu. Zostawił je tutaj
jakiś facet. Przypatrz się uważnie, a może coś ci wpadnie do
głowy.
Charlie poczuła się tak, jakby jej usta były pełne waty.
Gdyby nawet chciała, nie byłaby w stanie powiedzieć ani
słowa. Kto mógł umieścić tutaj to zdjęcie?
Znała odpowiedz na to pytanie. Znów zaczęła oddychać
S
R
normalnie. Wpatrywała się w fotografię, jakby chciała ją spa-
lić wzrokiem. Wprawdzie nie była na zdjęciu zbyt podobna
do siebie, ale na pewno wszyscy ją rozpoznali. Zaczęła zasta-
nawiać się, co powinna teraz zrobić.
Michiko zajrzała jej przez ramię.
- Dziwne, ale ta dziewczyna na zdjęciu nie wygląda na
zbyt szczęśliwą.
Charlie głośno przełknęła ślinę, lecz nadal nie mogła wy-
dusić z siebie ani słowa. Unikała też wzroku Michiko, ale jej
przyjaciółka zdawała się tego nie zauważać.
- Ten mężczyzna, który jej szukał, powiedział, że zdjęcie
było zrobione mniej więcej dziesięć lat temu i że teraz ta
dziewczyna może wyglądać inaczej. Co o tym sądzisz?
Michiko przechyliła głowę i przyjrzała się zdjęciu,
a Charlie czekała, niemal nie oddychając. Jak jej przyjaciółka
mogła jej nie poznać? Przecież tę dziewczynę z fotografii
miała dosłownie przed samym nosem. Oczy na zdjęciu były
smutne, ale to były przecież jej oczy. Jak można tego nie
zauważyć?
- Powiedziałam mu, że nie znam nikogo takiego, ale on
na wszelki wypadek zostawił to zdjęcie i numer telefonu.
- Nigdy nic nie wiadomo - szepnęła do siebie Charlie,
wciąż zdumiona tym, że Michiko jej nie rozpoznała. Nie
czuła się jednak bezpiecznie, bo ktoś inny mógł okazać się
bardziej spostrzegawczy. Opanowała lęk i wróciła do pracy,
wciąż intensywnie myśląc o całej sprawie. Nie po raz pierw-
szy poszukujące jej osoby deptały Charlie po piętach. Był
na jej temat nawet reportaż w telewizji, ale nikt w okolicy go
nie oglądał, z wyjątkiem Michiko i Erniego. Ale oni też nie
poświęcili mu zbyt wiele uwagi. Pózniej, gdy Robbie był już
na świecie, wybrała się z nimi na zakupy do Sacramento i
w supermarkecie zobaczyła plakat ze swoją podobizną. Za-
S
R
dzwoniła od razu do matki, ale jej lokaj Griggs powiedział,
że pani jest na jakimś spotkaniu, więc Charlie zostawiła wia-
domość: Mamo, u mnie wszystko w porządku, przestań
mnie szukać, bo i tak nie wrócę".
Uciekła pod wpływem impulsu, niczego uprzednio nie
planując. Spakowała kilka rzeczy i wsiadła do pierwszego
pociągu. Pózniej jechała autobusem i autostopem. Kierowca
ciężarówki podrzucił ją do tej doliny. Nie sądziła, że ucieczka
jej się powiedzie. Zrobiła to, co uważała za konieczne. A póz-
niej zdecydowała, że zostanie w tych górach, dopóki jej nie
odnajdą.
I wreszcie przyzwyczaiła się do życia w tej okolicy. Teraz
okazało się, że jest w niebezpieczeństwie i musi coś wymy-
ślić.
Spokojnie! Jej matka wynajęła kogoś, by ją odnalazł. Ta
osoba przyjechała do miasta i rozdawała fotografie. Ktoś
wreszcie może ją rozpoznać. Miała tylko jedną szansę. Mu-
siała się gdzieś ukryć, dopóki sytuacja się nie unormuje. Ale
teraz jej ucieczka byłaby dużo trudniejsza, bo na świecie był
Robbie.
- Charlie, jesteś tu?
Ernie wszedł do kuchni, a na twarzy Charlie zamarł
uśmiech, zobaczyła bowiem, że Ernie trzyma w ręku to feral-
ne zdjęcie. Podążył za jej wzrokiem i pomachał fotografią.
- Mam wrażenie, że ta dziewczyna ze zdjęcia kogoś mi
przypomina. Facet, który to zostawił, wyglądał na przejętego
swoją misją i chciałbym mu pomóc. - Spojrzał na Charlie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]