• Index
  • Harrison Harry Bill Bohater Galaktyki 01 Bill bohater galaktyki
  • Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
  • Miller Henry Zwrotnik Raka 01 Zwrotnik Raka
  • William Shatner Tek War 01 Tek War
  • Roberts Nora Miłość na deser 01 Miłość na deser
  • Glen Cook Black Company 01 Black Company
  • Banks_Cliff_ _Szczury_tunelowe_01_ _Szczury_tunelowe
  • Gordon Korman Bugs Potter 01 Who Is Bugs Potter
  • Janrae Frank Dark Brothers of The Light 5 Blood Paladin
  • Feehan Christine Mrok 14 Mroczna śźć…dza
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ets2.xlx.pl
  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    mieszkają w pobliżu?
     Nie widać z tego miejsca ich nędznej osady. Znajduje się opodal, po
    przeciwnej stronie tej skalnej góry. Osiedle zapadłe, odrażające po prostu
    swym strasznym brudem. Nigdy nie podjeżdżam zbyt blisko do niego.
    Nazywają je High Shale, ale w istocie niesłusznie, gdyż leży w kotlinie. Jest
    bardzo niezdrowe. Już teraz widzi pani mgły i wyziewy, unoszące się nad
    nim. Chatki są nędzne, a mieszkający w nich ludzie to zbieranina wyrzutków
    o zbrodniczych instynktach. Niejaki pan Ashcott, zastępca Farringmore'ów i
    dyrektor kopalni, ma wiele kłopotów, by utrzymać ich w karbach. Jesi często
    bezradny, nie wie co począć. Słusznie ich nazywa stadem świń, pędzonych
    kijami.
     Biedni ludzie!  westchnęła Julia.
     Banda!  rzuciła rozjuszona pani Fielding  pijacka hołota. Nie
    śmiałabym się do nich zbliżyć. Zdarzyło się raz, że obrzucili nasz wóz
    odłamkami kamieni, gdy wjechaliśmy do High Shale. Niech pan skręci 
    rzuciła do Jacka.  Przez gościniec! Tam również jest pięknie. Nasyci się
    pani malowniczym widokiem.
     Dziękuję  zaśmiała się szczerze Julia.  Jestem bardzo pani
    wdzięczna za jej wielką uprzejmość.
    Gdy po upływie godziny auto z powrotem zajechało do Little Shale, dzieci
    grupkami podążały do szkoły. Tuż obok dworu Julia powiedziała:
     Proszę się zatrzymać, w tym miejscu wysiądę. Przejdę już pieszo drogę
    przez pagórek. Szkoda przecież trudu, aby dla tych kilku kroków wóz jeszcze
    musiał zawracać.
     Chciałam panią prosić, by zjadła z nami obiad  przerwała jej pani
    Fielding.
     Serdecznie dziękuję, ale dziś już niestety nie mogę skorzystać. Może
    innym razem. Muszę istotnie powrócić do domu. I kupię jeszcze keksów do
    herbatki na plaży.
    Pani Fielding wobec tego kazała przystanąć.
     Nie chcę pani zmuszać  odezwała się do niej  ale cóż pani sądzi?
    Czy będzie pani miło przebywać wraz ze mną? Albo czy musi pani jeszcze
    sprawę gruntownie przemyśleć?
    Julię zmieszało o nagłe pytanie. Zastanowiła się nieco, a po chwili
    odrzekła:
     Zostawmy sobie tydzień dla małej próby. Ten okres oczywiście, będzie
    bezpłatny. W obrębie tego czasu może łatwiej się rozstrzygnie, co zrobić ze
    sprawą.
     Więc kiedyż pani przyjdzie?  spytała pani Fielding.
     Kiedy pani zechce.
     Może już jutro?
     Może być jutro, gdy pani to odpowiada.
     A gdy tydzień przeminie i nie zrazimy się do siebie w tym krótkim
    okresie, to czy przyrzeka mi pani, że zostanie na zawsze?
     Tego nie przyrzekam  zaśmiała się Julia.  Dam pani również czas
    do namysłu. Zobaczymy jeszcze zresztą, jak się rzecz ułoży.
    Pani Fielding wyciągnęła rękę do Julii.
     Do widzenia  rzekła.  Przy najbliższej okazji i ja się zapraszam na
    herbatkę na plaży.
     Będzie mi bardzo miło  rzekła Julia.
    * * *
     Gusta i guściki  odezwał się Green.  Ale gdyby o mnie chodziło, nie
    zgodziłbym się na to, by zająć jakieś miejsce na żołdzie pani Fielding.
    Spojrzał na Julię, a powaga jego tonu pozwalała przypuszczać, że mówił
    prawdę. Siedział zwrócony plecami do skały i palił papierosa. Poza, którą
    przybrał, była pozą spoczynku, ale wyraz jego twarzy, niespokojny i napięty,
    nie zdawał się przemawiać za spokojem wewnętrznym.
     Czy naprawdę pani sądzi, że podoła tej rzeczy?  spytał znienacka, gdy
    Julia milczała.
    Julia tak samo w tej chwili paliła. Leżała na piasku, rozkosznie wyciągnięta,
    z upodobaniem oddana uczuciu bezsiły. Jakieś błogie rozleniwienie ogarnęło
    wszechwładnie jej umysł i ciało.
     Nie wiem w istocie  odrzekła półsennie.  Muszę się dopiero o
    wszystkim przekonać.
     Dokuczą pani pewnie, będą się znęcać. Zaśmiała się lekko.
     Tego nie zrobią. Ufają mi, widać, i dali tego dowód, oferując mi posadę
    bez żadnych poleceń. Nie uznaje pan tego?
     Nie  rzekł Green.
    Spojrzała ku niemu. Twarz jej ożywił życzliwy uśmieszek.
     Czemu pan zły?  spytała po chwili.  Coś panu dzisiaj popsuło
    humor.
    Popatrzył jej w twarz, nie wiedząc, co odrzec. Po chwili się zaśmiał. Tak,
    jestem zły  powiedział ochoczo.
     Ciekawe dlaczego? Znowu się zaśmiał.
     Ciekawa pani zatem, naprawdę ciekawa? To impertynencja zapewne, że
    śmiem o to pytać. Ale grzecznie z pani strony, że pani udaje zainteresowanie.
     Impertynencja, pan mówi?  zaśmiała się Julia.  Nie, panie Green, to
    zaledwie naiwność.
     Dziękuję uprzejmie, pani coraz grzeczniejsza. Naiwność dlatego, że to z
    pani powodu od godziny się wściekam, czy tak, panno Julio? To naprawdę
    wygląda cokolwiek głupawo.
    Zaśmiała się głośno.
     Nie, proszę pana, naiwność dlatego, że nie może pan zrozumieć, że dam
    sobie radę.
     Tak?  zawołał  jednak mam powód, by podtrzymać swój
    lęk.
     Pan nie ma powodu.
     A więc dobrze  zawołał.  Nie mam powodu.
     Pan jest zły, panie Green  zaśmiała się żywo.  Sprawiało jej radość,
    że wprawia go w kłopot.
    Green się zaciągnął, jego oczy bezwładnie spoczęły na morzu. Parę kroków [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl
  • Wątki