[ Pobierz całość w formacie PDF ]

-W porządku detektywie, już sprawdziłem.
Colin opuścił ręce.
-Potrzebuję was, by przeszukać okolicę. Napadło na nas czterech
mężczyzn.
I ostrzegli nas byśmy trzymali się z dala od spraw demonów. Na
pewno tak nie będzie.
-Byli ubrani na czarno.
Co cholernie ciężko utrudni ich rozpoznanie.
-Ale jeden z nich ma na tatuaż węża na lewym nadgarstku. A
przywódca grupy ma na imię Scott.
Jak na razie nie wiele, ale to wszystko co mieli.
-Czterech mężczyzn zaatakowało was?
Zapytał policjant, który odciągnął Emily.
-To przez cały czas staram się wam powiedzieć, sapnęła.
Policjant sumiennie notował informacje jakie udzielił mu Colin.
-Czy któreś z was jest ranne?, zapytał
Emily pokręciła głową. Colin pamiętał, ostry błysk bólu, który poczuł
w ręku, gdy jeden z tych drani ciął go nożem. Rana już przestała
krwawić, jego żebra bolały tylko w krótkim echo bólu.
-Nie.
Byłby już dawno całkowicie wyleczony zanim przyjechaliby technicy
medycyny by mu pomóc.
-Dlaczego na was napadli?
Policjant spojrzał uważnie na Colina. Ponieważ jestem zbyt
blisko. Colin wzruszył ramionami. Musiał być teraz ostrożny. Nie
mógł ujawnić, że demony nie lubią go bo węszy na ich terytorium.
Ach, i jego obecność sprawiła, że ktoś stał się lekko nerwowy. I to
było dobre. Bardzo dobre. Emily podeszła do niego. Miała w ręku
swoje okulary i przecierała szkła o swoją koszulkę.
88
-Nadal tu jest?, spytał ją, ściszając swój głos tak by patrol nie
mógł go usłyszeć.
Powiedziała, że obserwator był silnym Innym i Colin
zastanawiał się czy on kręci się gdzieś w pobliżu by dokończyć
przedstawienie. Potrząsnęła głową.
-Nie. Odszedł zanim przyjechał patrol.
Colin chrząknął. Niech pomyślę.
-Cóż, pani doktor, wygląda na to, że zwróciliśmy na siebie
czyjąś uwagę.
Zgiął palce, czując jak rana zaczyna się uzdrawiać.
-Tak, zgaduję, że właśnie to zrobiliśmy.
Patrzyła na koniec ciemnej alei.
-Czy będziemy słuchać ich ostrzeżenia?
Użyła łagodnego, subtelnego nacisku na słowo my.
-Co o tym myślisz?
Włożyła swoje okulary.
-Myślę, że nie lubię, kiedy jakieś zamaskowane dupki, napadają
mnie w alejce.
Wykrzywił usta.
-Tak, mnie też nie bardzo to się podoba. I również cieszę się, że
ktoś tam zdenerwował.
Uniosła podbródek, wciąż patrząc w ciemność.
- To oznacza, że jesteśmy na właściwej drodze.
Zacisnął usta.
-To niebezpieczna droga, pani doktor.
I nie podobało mu się to, że była w niebezpieczeństwie. Kiedy ten
drań ścisnął ją ręką za gardło...
-Wbrew temu, co myślisz, Gyth, nie jestem jak jakiś delikatny
kwiat.
W końcu spojrzała na niego. W jej oczach widać było
determinację  determinację i chyba, że się mylił, podniecenie.
Uświadomił sobie, ze pani doktor lubi dreszczyk niebezpieczeństwa.
Rozkoszowała się zastrzykiem adrenaliny, który pochodził po prostu
ze strachu. Och, naprawdę mógł polubić tę kobietę.
-Nie, nie jesteś delikatna, zgodził się, gdy przypomniał sobie jak
strzeliła do faceta, który próbował go zajść od tyłu.
89
Facet na pewno nadal czuł swoje jaja. Pani doktor była znacznie
silniejsza, niż na początku mu się wydawało, ale faktem pozostało, że
jest człowiekiem. A faceci, którzy ich zaatakowali, demony, mogli z
łatwością ją zabić. A jeśli chodzi o ziemno kształtnych, Nocny
Rzeznik, być jeszcze gorszy. Człowiek nigdy nie miał by z nim
żadnych szans. Emily nie miała by też żadnej szansy.
-Nie wykluczysz mnie, powiedziała Emily i zastanawiał się
przez chwilę, czy użyła swoich mocy by odczytać jego myśli. Grozby
słabych demonów nie sprawią, że będę uciekać.
Grozby nie ale, co jeśli te demony będą ją śledzić? Co jeśli ją
złapią, gdy nie będzie go w pobliżu, by ją ochronić? Ale ona wypaliła
już raz demona, przypomniał sobie. Spaliła faceta, który ją
zaatakował. I prawie wpadła w śpiączkę. Nie, pani doktor, nie była od
tego by walczyć z demonami i zmienno kształtnymi. Ale była w to
teraz zamieszana. Demony wiedziały o jej zaangażowaniu.
-Będziemy od teraz bardziej ostrożniejsi, ostrzegł.
Im bliżej będą zbliżać się do mordercy, tym niebezpieczniejsze
pojawią się sytuacje.
-Wiem.
Proste, pewne słowo. Ani cienia strachu. Wyciągnął do niej rękę.
Spojrzała w dół na jego wyciągniętą dłoń, przez chwilę, marszcząc
brwi. Następnie powoli, bardzo powoli, położyła dłoń na jego. Jego
palce natychmiast zawinęły się wokół jej ręki.
-Jesteś gotowa na wszystko, co się wydarzy?
A miał na myśli nie tylko dochodzenie. O niebezpieczeństwie. Mówił
o nich. O gorących napięcie, które czuł w każdej sekundzie, gdy był
blisko niej. Emily krótko skinęła.
-Będziesz mnie potrzebował przy każdym kroku na tej drodze.
Och, nie wątpił w to. Jego ciało już było twarde z potrzeby jej.
Gotowe do walki resztki napięcia nadal płynęły przez niego. Ale ona
miał rację co to dochodzenia.
Czy mu się to podobało czy nie, a zdecydowanie się nie
podobało, potrzebował jej specjalnego daru by zdemaskować
mordercę. Wspólnie będą ścigać Nocnego Rzeznika. Będą partnerami
od miecza. A on z pewnością dopilnuje by chronić jej tyły. Przez cały
czas.
90
Policjanci cicho rozmawiali za nimi. Syrena nie zakłócała już
nocy, ale biało-niebieskie światło nadal wirowało i rozświetlało
alejkę. Chciał zostać z panią doktor sam. Zabrać ją z tej cholernej,
cuchnącej alei. Chciał zabrać ją do domu, gdzie będzie bezpieczna.
Gdzie mógłby ją trzymać, rozebrać. Wziąć ja.
Uwięził bestię, gdy przybyli policjanci. Udało się zatrzymać
zmiany. Ale adrenalina w jego ciele został uruchomiona, mocna i
twarda w jego żyłach, która była pokarmem potwora. Czyniąc ją silną.
Sprawiła, że chciała, sprawiła, że pragnęła... Emily. Jego palce
mocniej zacisnęły się na jej nadgarstku. To był najwyższy czas, aby to
zakończyć. Póki jeszcze mógł.
-Chodz, mruknął, do cholery wynośmy się stąd.
Mogli pogadać z policją pózniej. Emily spojrzała z powrotem wzdłuż
alei. Słaby dreszcz przeszedł przez jej ciało. Colin walczył z ochotą by
przyciągnąć ją do siebie, by ogrzać ją, przytulić ją. Nie chcę by patrol
widział jak to robię. Plotki w departamencie policji rozchodzą się jak
pożar.
-Ta inna osoba, którą wyczułam, Emily przygryzła wargi na
moment. Była silna, Colin. Bardzo silna.
-Czy to był demon?
Wspominała wcześnie Niola. Czy to był on? Czy był tak wściekły, za
to że odwiedzili jego ukochany klub? Czy wysłał swoich chłopców by
dali im nauczkę, by ich przestraszyć?
-Tak. Pozom 10, co najmniej.
Znowu te poziomy. Wciąż nie był pewien, co to znaczy, ale domyślił
się, że demon z poziomem 10 nie mógł być dobrą rzeczą. Musiał się
dowiedzieć więcej o świecie demonów i musiał się tego nauczyć
szybko.
Colin ruszył do jego Jeep a, ciągnąc Emily za sobą. Nie widział
swojego samochodu i miał nadzieję, że demony nie wzięły go na
przejażdżkę.
-Hej, detektywie Gyth, poczekaj, musimy...
Colin rzucił twarde spojrzenie przez ramię.
-Zadzwonię do wydziału, rzucił, przerywając wywód policjanta.
Byli na otwartej przestrzeni wystarczająco długo. Chciał zapewnić
bezpieczeństwo pani doktor i chciał uzyskać kilka odpowiedzi od niej.
91
-Potrzebujemy twojego zeznania, nie możesz po prostu...
-Tak, mogę.
Nadal szedł. Spisywanie zeznań nie było w tej chwili na szczycie
listy jego priorytetów. Musiał uważać na to co powie innym
policjantom. Nie mógł tak po prostu powiedzieć, że parę demonów
uczepiło się go. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl