• Index
  • Hohlbein, Wolfgang Kevin Von Locksley 01 Kevin Von Locksley 267 S
  • Miller Henry Zwrotnik Raka 01 Zwrotnik Raka
  • William Shatner Tek War 01 Tek War
  • Roberts Nora Miłość na deser 01 Miłość na deser
  • Glen Cook Black Company 01 Black Company
  • Gordon Korman Bugs Potter 01 Who Is Bugs Potter
  • Carlos Ruiz Zafon Książę Mgły 01 Książę Mgły
  • Laurie Faria Stolarz Blue is for Nightmares 01 Blue is for Nightmares
  • Honor 01 Above All, Honor Radclyffe
  • Gabrielle_Evans_ _Gods_of_Chaos_01_ _Devil_D
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kfia-tek.keep.pl
  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     Chodzmy do stodoły  powiedziałem.
    Zwiniak zamruczał niezadowolony, gdy przestałem go drapać, a potem, gdy
    przekradaliśmy się przez podwórze, potruchtał za nami, w nadziei na coś więcej.
    Bardzo nam tym pomógł, bo nagle pojawiło się wokół mnóstwo nastroszonych
    świń, które rozstąpiły się na widok swego króla. Razem z naszą eskortą dotarliśmy
    do stodoły.
     Do zobaczenia, koleś  powiedziałem, drapiąc go ostatni raz.  Miło cię
    było poznać.
    Stinger otworzył drzwi do stodoły i wślizgnęliśmy się do środka. Zasunęliśmy
    rygiel, a ciężkie wrota aż zadrżały, gdy nasz kompan z nadwagą naparł na nie
    parskając.
     Uratowałeś mi życie  wydyszał Stinger.  Nigdy ci tego nie zapomnę.
     To po prostu wprawa  odparłem skromnie.  Ty jesteś dobry w pię-
    ściach.
     A ty wspaniały ze świniami.
    27
     Nie ująłbym tego w ten sposób  mruknąłem zirytowany.
    Wdrapaliśmy się na sąsiek z sianem, gdzie nikt nas nie mógł zobaczyć. Przed
    nami był długi dzień, a ja miałem zamiar przespać go najchętniej w całości. Za-
    kopałem się w sianie, dwa razy kichnąłem, gdy kurz dostał mi się do nosa, i mu-
    siałem natychmiast usnąć.
    Następną rzeczą, którą pamiętam, to szarpiący mnie za ramię Stinger i prze-
    dostające się między deskami światło słoneczne.
     Gliny tu są  wyszeptał.
    Zamrugałem, strząsając z oczu resztki snu i spojrzałem przez szparę. Zielono-
    biały grawilot policyjny unosił się tuż nad ziemią przed drzwiami domu farmera,
    a jeden z dwóch umundurowanych zbirów pokazywał gospodarzowi jakąś kartkę.
    Ten pokręcił głową i jego głos przebił się przez rozgardiasz panujący na podwór-
    ku.
     Nie. Nigdy żadnego z nich nie widziałem. Jeśli chcecie wiedzieć, to od
    tygodnia nie widziałem tu żywego ducha. Fajno chociaż z wami zamienić słówko,
    chłopaki. Ci kolesie faktycznie wyglądają paskudnie, mówicie, że przestępcy. . .
     Tatuśku, nie mamy czasu na pogawędki. Jeśli ich nie widziałeś, mogą się
    jeszcze ukrywać na twojej farmie. Może w stodole?
     Nie ma mowy, żeby tam wlezli. Toć wokół łażą świniozwierze! Najwred-
    niejsze stworzenia, jakie istnieją.
     Jednak musimy tam zajrzeć. Mamy rozkaz sprawdzić każdy budynek w są-
    siedztwie.
    Policjanci ruszyli w naszą stronę i zaraz rozległ się pisk jakby zepsutej syreny
    i głuchy łomot racic. Zza rogu stodoły wyłonił się trzeszcząc wściekle kolcami
    nasz przyjaciel z ubiegłej nocy. Zaszarżował, a policjanci dali nura do pojazdu.
    Rozsierdzony knur uderzył w niego z takim impetem, że maszyna znalazła się po
    drugiej stronie podwórza z pokazną szczerbą na boku. Farmer z zadowoleniem
    pokiwał głową.
     A nie mówiłem, że nikogo nie ma w stodole? Mały Larry jest z tych, co to
    nie lubieją obcych. Ale zachodzcie, jak będziecie w pobliżu, chłopaki. . . !
    Ostatnie słowa musiał już wykrzyczeć, bo goniony przez Małego Larry ego
    grawilot uniósł się w powietrze i skierował się już na zachód.
     To jest to, co lubię  powiedział Stinger wystraszonym głosem.
    Przytaknąłem milcząco. Nawet w najnudniejszym życiu bywają momenty
    prawdziwej chwały.
    Ale dosyć zabawy; żując zdzbło trawy wyciągnąłem się w ciepłym sianie.
     Zwiniozwierze są całkiem przyjemne, gdy się je zna.
     Policjanci są chyba innego zdania  powiedział Stinger.
     Chyba tak. To był najlepszy numer, jaki widziałem. Nie przepadam za po-
    licjantami.
     A kto przepada? Za co cię wsadzili, Jimmi?
    28
     Napad na bank. Robiłeś kiedyś bank?  Gwizdnął z podziwem i pokręcił
    głową na  nie .
     Nie wiedziałbym od czego zacząć. Zapasy błotne, to moja działka. Od dzie-
    więciu lat nikt ze mną nie wygrał.
     Jak się kręcisz tu i tam, to pewnie spotkałeś kupę ludzi. Natknąłeś się mo-
    że na Smolly Sznucka  szybko zaimprowizowałem.  Zrobiliśmy razem parę
    banków w stanie Graham.
     Nigdy go nie spotkałem. Nawet o nim nie słyszałem. Jesteś pierwszym
     bankierem , jakiego spotkałem.
     Tak? Chyba w tych czasach w ogóle mało nas jest. Ale pewnie znasz paru
    kasiarzy? Albo złodziei samochodów.
    Odpowiedzią był ponowny przeczący ruch głową.
     Takich gości jak ty spotykam tylko w więzieniu. Znam paru szulerów, krę-
    cących się przy zapasach błotnych. Ale to wszystko tandeciarze, pechowcy. Zna-
    łem raz jednego, co się zaklinał, że kiedyś, dawno temu znał Hetmana.
     Hetmana?  powtórzyłem, próbując przypomnieć sobie wszystko, co wie-
    działem na temat starożytnej hierarchii wojskowej.  Nie interesuję się zbytnio
    historią wojskowości. . .
     Nie takiego hetmana. Mówię o Hetmanie, pryku, który kiedyś czyścił banki
    i inne takie. Myślałem, że o nim słyszałeś.
     Chyba działał, zanim ja wziąłem się za robotę.
     Zanim ktokolwiek wziął się za robotę. To było kupę lat temu. Słyszałem, że
    gliny nigdy go nie nakryły. Ten tandeciarz zaklinał się, że znał Hetmana, mówił, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl
  • Wątki