[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Jestem, kurwa, policjantem  warknął.  Zapłacisz mi za wszystko!
Jeden z butów ze skóry aligatora zniknął Jensowi z oczu i po chwili przygniótł
mu prawą dłoń. Duńczyk ponownie wrzasnął z bólu, a zaraz potem usłyszał krzyk
Michaela:
 Odpowiadaj na jego pytania! I nie kłam!
Jens usłyszał głuche uderzenie i jęk swego towarzysza.
 Jeżeli jeszcze raz odezwiesz się bez pozwolenia, przestrzelę ci nogę 
ostrzegł Michaela mężczyzna.
Przez chwilę milczał, po czym zapytał znów Jensa:
 Jak się nazywasz?
 Jens Jensen  odparł Duńczyk, zwijając się z bólu.
 Co tu robisz?
 Sprowadzono mnie do tego domu siłą.
 Nie bądz za sprytny, bo pożałujesz  ostrzegł mężczyzna.  Co robisz
w Marsylii?
 Przyjechałem porozmawiać z kolegą.
 O czym?
 O zaginionych dziewczynach.
Kobieta wybuchnęła śmiechem. Boutin skarcił ją ostro, i zwrócił się znów do
Jensa.
 Więc dlaczego wypytywałeś o mnie? I po co przyszedłeś do mojego klubu?
 Ponieważ wiadomo, że interesują pana narkotyki i kobiety. Te dwie rzeczy
idą w parze.
* * *
Creasy obserwował tymczasem dom ze wzgórza z odległości trzystu metrów,
siedząc obok inspektora, który zajmował miejsce za kierownicą swojego Renault.
 Przy głównej bramie jest jeden albo dwóch strażników  oznajmił Corelli.
 Trzeci będzie gdzieś w okolicy. Wpuszczą nas bez problemów. Wiedzą, że
mam przyjechać.
70
 A co ze mną?  zapytał Creasy.
 Przedstawię pana jako swojego znajomego  odparł Francuz.  Przy bra-
mie nikt nas nie zatrzyma. Przyjeżdżałem tu już z kolegami.
 Po co?
 %7łeby się zabawić  odparł cicho Corelli po chwili milczenia.
 Ależ z was świnie. . .  mruknął Creasy.  Co się stanie, kiedy wejdziemy
do tego domu?
 Zaraz za frontowymi drzwiami spotkamy jednego albo dwóch strażników.
Na pewno zechcą sprawdzić, czy nie ma pan broni.
 Przekonają się, że mam. . .  stwierdził ponuro Creasy.  W najbardziej
namacalny sposób. Trzymają pistolety w rękach czy pod marynarkami?
 Pod marynarkami.
 W porządku. Ruszajmy.
* * *
Było tak, jak przewidywał Corelli. Otworzyła się ogromna brama i do samo-
chodu podszedł z latarką strażnik, oświetlając najpierw twarz inspektora, a potem
Creasy ego.
 To mój kolega  wyjaśnił Corelli,
Strażnik skinął głową i przepuścił ich. Zaparkowali Renault na żwirowanym
podjezdzie obok czerwonego sportowego Mercedesa.
 To wóz Boutina?  zapytał Creasy.
 Nie, jego kochanki.
Wysiedli z samochodu, weszli po schodkach i Corelli nacisnął guzik przy
drzwiach. Usłyszeli dzwięk dzwonka i po kilku sekundach wpuszczono ich do
środka.
Zobaczyli przed sobą dwóch mężczyzn o surowych twarzach, jeden był ni-
ski i krępy, a drugi wysoki i tak chudy, że wyglądał jak żywy kościotrup. Obaj
mieli luzne marynarki. Widząc inspektora, skinęli z szacunkiem głowami, na Cre-
asy ego spojrzeli jednak podejrzliwie.
 To mój kolega  wyjaśnił Corelli.  Wasz szef mnie oczekuje.
 Jest w piwnicy  oznajmił niski mężczyzna, a wskazując na Creasy ego
dodał:  On idzie z panem?
 Tak.
 Więc muszę go zrewidować.
 Proszę bardzo  powiedział uprzejmie Creasy, rozpinając kurtkę.
71
Strażnik podszedł bliżej, podnosząc ręce, aby go obmacać. Był od Creasy ego
o kilkanaście centymetrów niższy. Nagle Amerykanin zadał mu potężny cios
w szczękę. Stało się to błyskawicznie. Uderzenie zwaliło strażnika z nóg. Wyso-
ki mężczyzna nie zareagował dostatecznie szybko. Zdążył wsunąć rękę pod ma-
rynarkę, zanim jego kolega upadł nieprzytomny na ziemię, ale wyciągając broń
wiedział, że jest już za pózno. Zobaczył wycelowanego w siebie Colta z grubym
tłumikiem. W ciągu ułamka sekundy pocisk przeszył mu serce. Energia kinetycz-
na nadana kilkunastu gramom ołowiu w stalowym płaszczu rzuciła nim o ścianę.
Drugi pocisk trafił go w czoło tuż nad nosem, przebijając mózg. Strażnik zdążył
jeszcze odbezpieczyć pistolet, który upadł na kamienną posadzkę i wypalił, omal
nie trafiając w nogę inspektora. Broń nie miała tłumika i w holu rozbrzmiało echo
wystrzału.
Creasy błyskawicznie się odwrócił i oddał dwa strzały w serce i jeden w głowę
nieprzytomnego strażnika. Potem w ciągu kilku sekund odkręcił tłumik i zmienił
magazynek. Corelli przyglądał się oniemiały, jak Creasy wkłada Colta do kabury
i wyjmuje pistolet maszynowy.
 Idziemy!  rozkazał.  Zaprowadz mnie do piwnicy. I żadnych sztuczek.
Trzymam palec na przycisku detonatora.
* * *
W piwnicy usłyszano pojedynczy strzał. Boutin uniósł ze zdziwieniem głowę,
odwracając się w kierunku otwartych drzwi i prowadzących do kuchni kamien-
nych schodów.
 Biegnij tam!  warknął do jednego ze strażników.  A ty pilnuj wejścia
 rozkazał drugiemu.
Pierwszy strażnik pobiegł z bronią w ręku na górę, pokonując po trzy stopnie
naraz. Drugi zajął pozycję przy otwartych drzwiach.
Michael uniósł podbródek i rozejrzał się wokół. Boutin chwycił Denise za rę-
kę, odciągając ją na bok z linii ognia. Miał broń. Denise była przerażona. Jensa
pilnował strażnik, celując z pistoletu w jego głowę. Michael przypuszczał, że nad
nim też ktoś stoi. Postanowił nie działać pochopnie. Usłyszawszy u góry dwuse-
kundową serię z pistoletu maszynowego i krzyk, domyślił się, że Creasy przybył [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl