[ Pobierz całość w formacie PDF ]

patrząc na kartkę. - Oczywiście odpowiedz pana Hunta na twój list. Madeline odetchnęła z
ulgą. Wstała i podeszła do ciotki. - Pokaż mi ją. Bemice gestem magika wyciągającego królika
z kapelusza wręczyła bratanicy kartkę. Ta rozłożyła ją i szybko przeczytała widniejący na niej
tekst. W pierwszej chwili pomyślała, że coś zle zrozumiała, więc przeczytała list jeszcze raz.
Nadal wydawał się jej bezsensowny. Odłożyła go na biurko i spojrzała na ciotkę. - O co
chodzi, moja droga?
- zapytała Bemice. - Wysłałam do pana Hunta list informujący go, że chciałabym omówić z nim
szczegóły ewentualnej umowy, a on przysłał mi to...
- . - Co takiego? - Bemice założyła na nos okulary, wzięła list i przeczytała go głośno: - Będę
31
wielce zaszczycony, jeśli pozwoli mi Pani towarzyszyć sobie na balu maskowym, który
odbędzie się w najbliższy czwartek na terenie Pawilonów Marzeń. Ależ, kochanie, to jest
zaproszenie. - Spojrzała na bratanicę rozradowanym wzrokiem. - Przecież widzę. - Madeline
wyrwała list z ręki ciotki i jeszcze raz spojrzała na tekst napisany śmiałym męskim pismem. -
O co mu, u licha, chodzi?
- Doprawdy, Madeline, jesteś zbyt podejrzliwa jak na kobietę w twoim wieku. Cóż w tym
dziwnego, że szanowany dżentelmen zaprasza cię na bal?
- To nie jest żaden szanowany dżentelmen, to jest Artemis Hunt. Mam wszelkie podstawy,
żeby być nieufna. - Stajesz się nieco przewrażliwiona, moja droga. - Bemice zmarszczyła
czoło. - Czyżbyś znów miała kłopoty ze snem ? Nie zapomniałaś zażyć mojego eliksiru?
- Ależ wypiłam go. Jest bardzo skuteczny. Nie widziała powodu, by wyznać ciotce prawdę. Tak
jak każdej nocy wylała eliksir do nocnika, gdyż nie miała odwagi go wypić. Niczego nie bała
się tak jak zasypiania. Sny stawały się coraz koszmarniejsze. - Jeśli to nie brak snu tak
osłabia ci nerwy, to może jest; jakaś inna przyczyna - powiedziała zatroskana Bemice. -
Moja reakcja na zaproszenie pana Hunta nie wynika z osłabionych nerwów. To sprawa
zdrowego rozsądku. Pomyśl tylko: informuję tego człowieka, że chcę go zaangażować za
specjalną opłatą, a on przysyła mi w odpowiedzi zaproszenie na bal maskowy. Cóż to za
odpowiedz?
- Bardzo interesująca, jeśli chcesz znać moje zdanie. Tym bardziej że przysłał ją dojrzały, ale
nadal młodzieńczy dżentelmen. - Nie. - Madeline spojrzała na nią groznie. - Obawiam się że
jest to odpowiedz w stylu Vanza. On celowo chce mnie wprawić w zakłopotanie. Musimy się
tylko zastanowić dlaczego.
- Widzę tylko jeden sposób, żeby się o tym przekonać, moja droga. Jaki? Musisz przyjąć
zaproszenie. Czy ty oszalałaś?
- Madeline spojrzała na ciotkę. - Iść na bal maskowy z Huntem? Co za niedorzeczny pomysł?
- Masz do czynienia z mistrzem Vanza - powiedziała Bemice. patrząc na nią wymownie. -
Musisz postępować z nim mądrze i rozsądnie. Nie bój się. Mam do twoich zdolności
bezgraniczne zaufanie. Poradzisz sobie. - Hmm. - Zresztą pójście na taki bal dobrze ci zrobi -
dodała ciotka. - Potrzebna ci odrobina rozrywki. Powoli stajesz się równie ekscentryczna i
skryta jak ci dżentelmeni z Towarzystwa Wanzagarian.
Widzę, że Glenthorpe przebrał miarę wcześniej niż zwykle. - Lord Belstead obrzucił
niechętnym spojrzeniem mężczyznę siedzącego niedbale w fotelu ustawionym przed
kominkiem. - Jeszcze nie ma dziesiątej, a on jest już kompletnie zamroczony. - Może
powinniśmy mu zaproponować partyjkę - powiedział Sledmere, nie odrywając wzroku od kart.
- Glenthorpe jest durniem, zwłaszcza kiedy za wiele wypije. Można by dzisiaj wygrać od niego
sporą sumkę. - To zbyt łatwe - odezwał się Artemis. - Cóż to za przyjemność grać z pijanym
głupcem?
- Nie mówiłem o przyjemności - sprostował Sledmere. Rozważałem tylko możliwe zyski.
Artemis położył karty na stoliku. - Jeśli o tym mowa, to ja właśnie swoje powiększyłem. -
Wygląda na to, że moim kosztem - mruknął Belstead. patrząc na leżące na stoliku karty. - Ma [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl