[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Potykali si na przeszkodach przykrytych zaspami. lizgali si i obsuwali. Wreszcie zjechawszy na dó
pochy ci nadbrze a przewrócili si wszyscy, a Bush wyda okrzyk bólu.
 Zabola o, sir?  spyta Brown.
 Urazi em si w kikut. Kapitanie, zostawcie mnie tutaj i przy lijcie pomoc z tego domu.
Hornblower by jeszcze w stanie my le . Nie obci eni Bushem mogli dosta si do domu nieco
szybciej, ale wyobrazi sobie zw ok , jaka nast pi, gdy zapukaj do drzwi  wyja nienia, których b dzie
musia udziela swoj s ab francuszczyzn , wahania i strata czasu, zanim dopnie, e kto si ruszy, by
odszuka Busha, a on tymczasem b dzie le w niegu mokry i nagi. Po kwadransie by by z niego trup,
a kto wie, czy nie przyjdzie mu czeka dwa razy tyle. Niewykluczone zreszt , e w domu nie zastan
nikogo zdatnego do pomocy.
 Nie  odpar Hornblower pogodnie.  To tylko ma y kawa eczek. Bierzcie go, Brown.
Przez nieg brn li chwiejnym krokiem ku wiat u. Bush by ci ki  Hornblowerowi g owa chwia a
si ze zm czenia i mia uczucie, jakby mu ramiona wyrywano ze stawów. Lecz w um czonym ciele
ko ata si duch wci ywy i niespokojny.
 Jak wydostali cie si z rzeki?  spyta g osem, który zabrzmia g ucho i nienaturalnie w jego
asnych uszach.
 Pr d od razu zniós nas na brzeg, sir  odpowiedzia Bush nieco zaskoczony.  Ledwie zd em
skopa z siebie koce, ju rzuci o mnie na ska , ale Brown znalaz si zaraz obok i wyci gn mnie.
 Aha  mrukn Hornblower.
Wezbrana rzeka zachowa a si bardzo kapry nie. Dzieli ich tylko jard, gdy wszyscy trzej wpadli do
wody, i jego wci gn o w g b, a ich wynios o w bezpieczne miejsce. Nie domy lali si , jak desperacko
walczy o ycie i nigdy si nie dowiedz , gdy nie potrafi im o tym powiedzie . Przez moment poczu
gorzkie uk ucie alu do nich, spowodowane znu eniem i wyczerpaniem. Dysza ci ko i czu , e odda by
maj tek, by móc si pozby ci aru i odpocz kilka minut; lecz duma nie pozwala a mu na to i szli dalej
przez nieg, potykaj c si o nierówno ci gruntu. Wreszcie zbli yli si do wiate .
Us yszeli ciche badawcze szczekanie psa.
 Zawo ajcie do nich, Brown  powiedzia Hornblower.
 Halo!  krzykn Brown.  Hej, wy tam w domu, halo!
Momentalnie rozleg o si g ne ujadanie dwóch psów.
 Halo!  zawo Brown jeszcze raz i pobrn li dalej. W drugiej cz ci domu te pojawi o si
wiat o. Wygl da o, e s teraz w jakim ogrodzie; Hornblower czu , jak w niegu trzeszcz pod stopami
ro liny, a kolce drzewa ró anego rozdar y mu nogawk spodni. Psy szczeka y zajadle. Nagle z ciemnego
okna na górze dobieg o ich wo anie.
 Kto tam?  zapytano po francusku.
Hornblower wysili swój zm czony mózg, by znale s owa odpowiedzi.
 Trzech ludzi  odpar .  Ranni.
To by o wszystko, na co móg si zdoby .
 Podejd cie bli ej  powiedzia ten sam g os. Poku tykali wi c naprzód, zjechali po niewidocznej
pochy ci i zatrzymali si w prostok cie wiat a rzucanego przez wielkie okno na parterze, z Bushem
w koszuli nocnej podtrzymywanym ramionami pozosta ych dwóch oberwa ców.
 Kim jeste cie?
 Je cy wojenni  odpowiedzia Hornblower.
 Prosz zaczeka chwil  rzek uprzejmie ten sam g os.
Stali w niegu dygoc c, a otwar y si drzwi przy o wietlonym oknie ukazuj c jasny prostok t wiat a
i sylwetki ludzi.
 Wejd cie, panowie  powiedzia uprzejmy g os.
Rozdzia VII
Otwarte drzwi prowadzi y do wy onego kamiennymi p ytami hallu; wysoki szczup y m czyzna
w niebieskim surducie i po yskuj cym bia ym krawacie czeka , by ich powita , a obok niego, w wietle
lampy, sta a m oda kobieta w wydekoltowanej sukni. By o tam jeszcze troje ludzi  dwie s ce
i kamerdyner, tak przynajmniej przypuszcza Hornblower wchodz c do hallu ugi ty pod brzemieniem
ci aru Busha. Na bocznym stoliku wiat o lampy ukaza o wy one ko ci s oniow r koje ci pary
pistoletów, najwidoczniej od onych tam przez gospodarza, gdy uzna , e jego nocni go cie s
nieszkodliwi. Hornblower i Brown przystan li, obdarci, rozczochrani i oblepieni niegiem, a woda
pociek a na pod og z ich przemok ych ubra ; mi dzy nimi by Bush z jedn stop w szarej skarpetce
z grubej we ny wystaj spod flanelowej koszuli nocnej. Wrodzona przywara Hornblowera omal znowu
nie zatriumfowa a i z wielkim trudem powstrzyma si , by nie zachichota na my l, jak te ci ludzie
umacz sobie pojawienie si w tak nie noc kaleki w koszuli nocnej.
Jednak e gospodarz domu by na tyle opanowany, e nie okaza zaskoczenia.
 Prosz wej , prosz  powiedzia . Po d na drzwiach i zaraz j cofn .  B dziecie,
panowie, potrzebowali lepszego ognia ni w salonie na kominku. Feliksie, prosz wskaza panom drog
do kuchni  mam nadziej , e wybaczycie mi, panowie, e was tam przyjmuj ? T dy, panowie. Krzes a,
Feliksie, i prosz odes pokojówki.
By a to obszerna izba o niskim stropie, wy ona jak hall, p ytami kamiennymi. Panuj ce w niej mi e
ciep o wydawa o si rajem; w piecu dopala si ogie , a wokó migota y i l ni y przybory kuchenne.
Kobieta bez s owa dorzuci a polan na ogie i zacz a rozdmuchiwa go mieszkiem. Hornblower zauwa
po ysk jej jedwabnej sukni; wysoko upi te w osy mia y z ocisty, niemal kasztanowaty odcie .
 Marie, kochanie, czy Feliks nie mo e tego zrobi ? A wi c dobrze, jak chcesz  powiedzia
gospodarz.  Siadajcie, panowie. Feliksie, wina.
Opu cili Busha na krzes o przed ogniem. Zwisa z niego i chwia si , tak e musieli go podeprze , pan
domu kiwa g ow ze wspó czuciem.
 Niech Feliks szybko poda szklanki i potem zajmie si kami. Szklaneczk wina, sir? I dla pana,
sir? Bardzo prosz .
Kobieta, do której mówi  Marie , podnios a si z kolan i wysz a cichutko, ogie buzowa pod bateri
ogromnych garnków i ro nów do pieczenia mi sa. Mimo to w swoim ociekaj cym wod ubraniu
Hornblower nie móg opanowa dygotania. Nie pomog a wypita szklanka wina; d , któr opar o rami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl