• Index
  • Anne Rice Cykl Śpiąca KrĂłlewna (1) Przebudzenie Śpiącej KrĂłlewny
  • Dell Ethel Mary Cykl Powiew wiosny 01 Powiew wiosny
  • Graham Masterton Cykl Rook 1 Rook
  • Le Guin Ursula Cykl Ziemiomorze 05 Opowieści z Ziemiomorza
  • Mercedes Lackey & Larry Dixon Cykl Heroldowie z Valdemaru (02) Trylogia wojen magĂłw (2) Biały Gryf
  • Graham Heather Tajemnice Nowego Orleanu (Miłość i zbrodnia w Nowym Orleanie)
  • Forester Cecil Scott Powieści Hornblowerowskie 06 (cykl) Szczęśliwy PowrĂłt
  • Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (44) Fatalny dzień
  • Bray Libba Magiczny Krć…g 01 Mroczny Sekret
  • Krzysztof Fokt Etniczna stratygrafia, u Âźródeł zachodniej połowy Słowiańszczyzny
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lasotka.pev.pl
  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    dalej. Jeśli nie wrócę w ciągu godziny.  zawiesił głos.
     Spróbuję usunąć trochę tego gruzu  odezwał się Ron, starając się, żeby
    jego głos brzmiał spokojnie.  Więc będziesz mógł. . . będziesz mógł wrócić. I. . .
    Harry. . .
     Niedługo się zobaczymy  powiedział Harry, starając się, żeby zabrzmiało
    to przekonująco.
    I ruszył samotnie naprzód, mijając skórę olbrzymiego węża.
    Wkrótce umilkł hałas, jaki robił Ron, starając się poszerzyć wyłom w ścianie
    gruzu. Tunel wciąż zmieniał kierunek. Każdy nerw w ciele Harry ego był boleśnie
    196
    napięty. Bardzo chciał, żeby tunel już się skończył, a jednocześnie bardzo się
    bał, co spotka na końcu. I wreszcie, kiedy minął jeszcze jeden zakręt, zobaczył
    przed sobą solidny mur, na którym wyrzezbione były dwa splecione ze sobą węże
    z oczami z wielkich, połyskujących szmaragdów.
    Harry podszedł do ściany, czując dziwną suchość w gardle. Nie było potrzeby
    udawać, że kamienne węże są żywe, bo ich oczy naprawdę wyglądały jak żywe.
    Domyślił się, co powinien zrobić. Odchrząknął i wydało mu się, że szmarag-
    dowe oczy drgnęły.
     Otwórz się  rozkazał cichym sykiem.
    Węże rozdzieliły się, pojawiła się szczelina i dwie połowy muru rozsunęły się
    gładko, ginąc w ścianie. Harry, dygocąc od stóp do głów, wszedł do środka.
    Rozdział 17
    Dziedzic Slytherina
    Stał na końcu bardzo długiej komnaty wypełnionej dziwną zielonkawą po-
    światą. Wysokie kamienne kolumny, ozdobione takimi samymi splecionymi wę-
    żami, wspierały sklepienie ginące w mroku, rzucając długie czarne cienie.
    Serce biło mu mocno, kiedy tak stał wsłuchany w przejmującą dreszczem ci-
    szę. Może bazyliszek czai się gdzieś w mrocznym kącie albo za filarem? I gdzie
    jest Ginny?
    Wyciągnął różdżkę i zaczął iść między wężowymi kolumnami. Każdy ostroż-
    ny krok rozbrzmiewał głośnym echem odbijającym się od pogrążonych w cieniu
    ścian. Oczy miał zwężone, gotów zacisnąć powieki, gdy tylko spostrzeże jakikol-
    wiek ruch lub usłyszy dzwięk. Puste oczodoły kamiennych węży zdawały się go
    śledzić, a kilka razy serce podskoczyło mu do gardła, bo był pewny, że któreś
    oko poruszyło się. A potem, kiedy doszedł do ostatniej pary kolumn, ujrzał na tle
    ściany posąg wysoki jak sama komnata.
    Musiał odchylić głowę, żeby spojrzeć na olbrzymią twarz, osadzoną gdzieś
    pod sklepieniem Komnaty: była bardzo stara, podobna do małpiej, z długą rzadką
    brodą, która opadała prawie do skraju pofałdowanej kamiennej szaty czarodzieja,
    gdzie dwie ogromne stopy spoczywały na gładkiej posadzce komnaty. A pomię-
    dzy stopami, twarzą w dół, leżała mała postać w czarnej szacie, z płomienistymi
    rudymi włosami.
     Ginny!  wymamrotał Harry, podbiegając do niej i padając na kolana. 
    Ginny! Nie bądz martwa! Błagam cię, nie bądz martwa!
    Odrzucił różdżkę, chwycił Ginny za ramiona i przewrócił ją na plecy. Twarz
    była biała jak marmur i tak jak marmur zimna, ale oczy miała zamknięte, więc nie
    była spetryfikowana. A skoro nie, to musi być. . .
     Ginny, obudz się, proszę  powtarzał, potrząsając nią rozpaczliwie.
    Jej głowa miotała się bezwładnie to w jedną, to w drugą stronę.
     Ona się nie obudzi  powiedział cichy głos.
    Harry wzdrygnął się i obrócił na kolanach.
    198
    O najbliższą kolumnę opierał się wysoki, czarnowłosy chłopiec. Kontury jego
    postaci były dziwnie zamazane, jakby Harry patrzył na niego przez zamgloną
    szybę. Ale nie mógł się mylić.
     Tom. . . Tom Riddle?
    Riddle pokiwał głową, nie spuszczając oczu z twarzy Harry ego.
     Co to znaczy, że ona się nie obudzi?  zapytał z rozpaczą Harry.  Czy
    ona. . . czy ona jest. . .
     Ona wciąż żyje  odpowiedział Riddle.  Ale ledwo żyje.
    Harry wpatrywał się w niego uważnie. Tom Riddle był w Hogwarcie pięćdzie-
    siąt lat temu, a oto stał przed nim jako szesnastoletni chłopak, spowity dziwną
    mglistą poświatą.
     Jesteś duchem?  zapytał niepewnie.
     Wspomnieniem  odrzekł spokojnie Riddle.  Wspomnieniem zachowa-
    nym w dzienniku przez pięćdziesiąt lat.
    Wskazał na posadzkę przy olbrzymich stopach posągu. Leżał tam mały czarny
    notes, który Harry znalazł w łazience Jęczącej Marty. Przez chwilę Harry zasta-
    nawiał się, skąd się wziął tutaj ten dziennik  ale teraz miał ważniejsze sprawy
    na głowie.
     Musisz mi pomóc, Tom  powiedział Harry, unosząc głowę Ginny.  Mu-
    simy ją stąd zabrać. Ten bazyliszek. . . Nie wiem, gdzie jest, ale może się pojawić
    w każdej chwili. Błagam cię, pomóż mi. . .
    Riddle nie drgnął. Harry, zlany potem, podciągnął Ginny za ramiona i schylił
    się po swoją różdżkę.
    Ale różdżka zniknęła.
     Może widziałeś. . .
    Spojrzał w górę. Riddle wciąż go obserwował. . . turlając różdżkę Harry ego
    między swoimi długimi palcami.
     Dzięki  powiedział Harry, wyciągając rękę. Na ustach Riddle a błąkał
    się lekki uśmiech. Wciąż wpatrywał się w Harry ego, bawiąc się leniwie różdżką.
     Słuchaj  powiedział Harry naglącym tonem, czując jak kolana mdleją mu
    pod ciężarem Ginny  musimy iść! Jeśli nadejdzie bazyliszek. . .
     Nie przyjdzie, dopóki nie zostanie wezwany  oznajmił spokojnie Riddle.
    Harry złożył z powrotem Ginny na posadzce, bo nie był w stanie dłużej jej
    utrzymać.
     Co chcesz przez to powiedzieć? Słuchaj, Tom, oddaj mi różdżkę, mogę jej
    potrzebować.
    Riddle uśmiechnął się.
     Nie będzie ci potrzebna.
    Harry wytrzeszczył na niego oczy.
     Nie będzie mi. . . Co to znaczy?
    199
     Długo czekałem na tę chwilę, Harry Potterze  powiedział Riddle.  Na
    możliwość spotkania się z tobą. Porozmawiania z tobą.
     Posłuchaj  powiedział Harry, tracąc cierpliwość  chyba nie zdajesz
    sobie sprawy z sytuacji. Jesteśmy w Komnacie Tajemnic. Możemy porozmawiać
    pózniej.
     Porozmawiamy teraz  rzekł Riddle, wciąż szeroko uśmiechnięty, i scho-
    wał różdżkę Harry ego do kieszeni.
    Harry wpatrywał się w niego, nie mogąc pojąć, co to za dziwna gra.
     Co się stało z Ginny?  zapytał powoli.
     Cóż, to bardzo interesujące pytanie  odparł uprzejmie Riddle.  I dość
    długa opowieść. Przypuszczam, że prawdziwą przyczyną stanu, w jakim znala-
    zła się Ginny, była jej naiwność i nieostrożność. Otworzyła swe serce i wyjawiła
    wszystkie sekrety niewidzialnemu obcemu.
     O czym ty mówisz?  zapytał Harry.
     O dzienniku. O moim dzienniku. Mała Ginny pisała w nim całymi miesią-
    cami, zdradzając mi swoje wszystkie lęki i żale: jak dręczyli ją bracia, jak musiała
    pójść do szkoły z używanymi szatami i książkami, jak. . .  oczy mu rozbłysły
     jak słynny, dobry, wielki Harry Potter nie zwracał na nią najmniejszej uwagi,
    ba, chyba jej nie lubił. . .
    Przez cały czas Riddle nie spuszczał oczu z twarzy Harry ego. Był w nich
    jakiś dziwny głód.
     To było bardzo nudne, wysłuchiwać tych wszystkich śmiesznych żalów
    jedenastoletniej dziewczynki. Byłem jednak cierpliwy. Odpisywałem jej, współ-
    czułem, byłem uprzejmy. Ginny mnie uwielbiała. Nikt nie rozumie mnie tak mu
    jak ty, Tom. . . Tak się cieszę, że mam ten dziennik, że mogę mu zaufać. . . To tak,
    jakbym miała przyjaciela, którego mogę nosić ze sobą w kieszeni. . .
    Riddle roześmiał się. Był to piskliwy, zimny śmiech, który w ogóle do niego
    nie pasował. Harry poczuł, że włosy mu sztywnieją i dreszcz przebiega po karku.
     Nie wstydzę się przyznać, Harry, że zawsze potrafiłem oczarować ludzi, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • myszkuj.opx.pl
  • Wątki