[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Może nam pan opisać, jak wyglądał?
Wysoki, czarnoskóry, ubrany na czarno.
Widział pan kogoś takiego? zapytał Wallechinsky ego drugi policjant.
Nikogo nie widziałem. Tylko pana Rooka.
I nie ma pan pojęcia, w jaki sposób się pan skaleczył?
Mówiłem już. Nie wiem.
Pan Rook nie zranił pana? Może przypadkowo?
Pan Rook nawet do mnie nie podszedł.
No dobrze mruknął policjant. Niech pan przemyje sobie twarz, porozmawiamy
pózniej.
Wallechinsky wyszedł, przyciskając do policzka nasiąkniętą krwią chusteczkę doktora
Ehrlichmana. Po chwili pojawił się porucznik Harris w jaskrawoczerwonym krawacie,
spocony i wściekły.
Co tu się dzieje? rzucił gniewnie.
Przepraszam powiedział Jim. To& nieporozumienie. Wydawało mi się, że
zauważyłem tu tego człowieka w czerni, którego widziałem wczoraj przed kotłownią.
Tego samego faceta, którego nikt inny nie widział?
Jim skrzywił się. Nie mógł powiedzieć porucznikowi, jak bardzo przeraził go ten
człowiek o białej twarzy. Jeśli potrafił unosić się pod sufitem, zmieniać barwę i ranić ludzi,
którzy nie mogli go zobaczyć, to jeden Bóg wie, do czego jeszcze był zdolny. Ale nawet
gdyby Jim opowiedział o wszystkim, nie było szans, żeby porucznik Harris mu uwierzył.
Czy pomyślał pan o tym, żeby porozmawiać z kimś o tym facecie, którego pan
widział? zapytał porucznik.
O co panu chodzi?
No& Harris chrząknął z zakłopotaniem mówię o psychologu albo o
psychiatrze.
Myśli pan, że mam halucynacje?
Nie wiem, co myśleć, panie Rook. Jest pan nauczycielem i z tego, co słyszę,
powszechnie szanowanym nauczycielem. Ale uczy pan trudne dzieci, prawda? Może jest pan
w stresie. Wie pan, ludziom w stanie stresu często przychodzą do głowy najdziwniejsze
pomysły.
Nie jestem w stresie, proszę mi wierzyć. Moja klasa jest wspaniała. Nic mi nie jest.
Porucznik Harris wzruszył ramionami.
W porządku, nic panu nie jest. Nie będzie mi pan miał za złe, jeśli zapytam, czy
stosuje pan jakieś używki?
Czasem popalam.
Palił pan wczoraj?
Nie. Nigdy nie robię tego w szkole. Tylko wieczorami w weekendy i jedynie raz lub
dwa na miesiąc.
A zatem wczoraj nie palił pan?
Nie.
Wie pan, że z łatwością mogę to sprawdzić&
Niech pan posłucha, poruczniku powiedział mu Jim. Nie jestem pod wpływem
stresu ani narkotyków, ani niczego innego. Wczoraj widziałem to, co powiedziałem.
Dzisiaj& no cóż, powiedzmy, że byłem trochę rozkojarzony.
Porucznik Harris patrzył na niego długo w milczeniu. Kropla potu spłynęła mu po
policzku. Otarł ją wierzchem dłoni.
No dobrze, panie Rook. Może porozmawiamy pózniej.
Po przerwie śniadaniowej uczniowie Jima zebrali się ponownie. Jim wszedł do klasy
wcześniej, czego nigdy nie robił, i czekał już na nich.
Kiedy zajęli miejsca, wstał i przeszedł na koniec klasy.
Zanim zaczniecie czytać powiedział chciałbym zapytać, czy któreś z was
wierzy w duchy.
John Ng natychmiast podniósł rękę.
Mój dziadek jest duchem oświadczył.
Reszta klasy przyjęła to gwizdami i przeciągłym uuuuuu! , lecz Jim pozostał poważny.
Czy widziałeś swojego dziadka?
Nie, ale ojciec mówił mi, że widział go, kiedy miał kłopoty. Dziadek stanął wtedy w
nogach łóżka i przypomniał mu przysłowie o złotym karpiu próbującym płynąć pod prąd.
Miał na sobie pomarańczowe szaty i pomarańczową maskę.
Ja też wierzę w duchy powiedziała Rita Munoz. Sama widziałam jednego.
Mów zachęcił ją Jim.
Kiedy byliśmy mali, chodziliśmy do takiego domku na plaży Santa Monica i za
każdym razem, gdy tam szliśmy, widzieliśmy wychodzącego z niej chłopca z deską
surfingową pod pachą. To był zawsze ten sam dzieciak. Potem znikał w tłumie i widzieliśmy
go dopiero następnym razem. Spytaliśmy o niego ratownika, a kiedy opisaliśmy go dokładnie,
ratownik powiedział, że to chłopiec, który utonął tu jakieś siedem lat wcześniej. Wyszedł z
domku na plaży, wszedł do morza i dwa dni pózniej znalezli jego ciało pod molo.
To okropne stwierdziła Sherma.
A ja uważam, że to wspaniałe oświadczył Ricky. To, że ten chłopiec, mimo że
jest martwy, codziennie może sobie popływać na desce.
J j ja n n nie w w w wierzę w d d& zaczął David Uttwin.
Natychmiast rozległ się chór drwiących głosów, ale Jim podniósł rękę i klasa
zrozumiała, że nie ma zamiaru tolerować żadnych drwin, nie dziś.
Myślę, że kiedy umieramy, t to nasz d duch od od radza się w kimś innym. Albo
cz czymś innym dokończył David.
Hej, Littwin, lepiej nie odradzaj się jako komentator sportowy poradził mu Mark.
Zamknij się uciszył go Jim. Wielu ludzi wierzy w reinkarnację& przede
wszystkim buddyści. Teraz zróbmy kolejny krok. Czy ktoś wierzy, że niektórzy ludzie
potrafią widzieć duchy, a inni nie?
Chce pan powiedzieć, że ten facet, którego pan wczoraj widział, był duchem?
Nie jestem pewien, czym on był. Jednak chyba widziałem go także dzisiaj i wcale
nie zachowywał się jak człowiek.
Pan Rook w końcu ześwirował orzekł Ricky. Chyba za długo nas pan uczył.
Jim uśmiechnął się, a potem dodał:
Pozwólcie, że opowiem wam, co się stało& Wrócił na środek klasy i podszedł do
tablicy, zamierzając narysować czarno odzianego mężczyznę unoszącego się pod sufitem, ale
kiedy uniósł kredę, dostrzegł, że coś poruszyło się w małym okienku w drzwiach.
Odwrócił się i poczuł zimny dreszcz przebiegający po plecach. W okienku ujrzał twarz
tamtego człowieka teraz znów czarną, jak wtedy, kiedy zobaczył go po raz pierwszy.
Mężczyzna przyciskał palec do ust, jego żółte oczy patrzyły groznie jak ślepia
jadowitego węża.
Jim zawahał się, a potem wrzucił kredę z powrotem do puszki.
Dajmy temu spokój powiedział. To nie nasza sprawa. Wróćmy do lektury,
dobrze? Russell, może ty? W drodze , rozdział dziesiąty, od początku.
Nie spojrzał ponownie w okienko, chociaż zdawał sobie sprawę, że tamten nadal go
obserwuje. Po kilku chwilach nieznajomy zniknął. Jim natychmiast podszedł do drzwi,
otworzył je i wyjrzał, ale korytarz był pusty.
ROZDZIAA IV
Puścił klasę godzinę wcześniej i wyszedł ze szkoły, żeby pojechać do rodziców Elvina.
Właśnie szedł przez parking dla personelu, kiedy usłyszał wołającego go doktora
Ehrlichmana.
Jim! Już wychodzisz?
Jadę odwiedzić rodziców Elvina. Mam im przekazać kondolencje od całej klasy.
Ehrlichman położył mu rękę na ramieniu.
Jim& wiem, że to było dla ciebie dramatyczne przeżycie, ale uważam, że przede
wszystkim powinieneś zachować kontakt z rzeczywistością.
To zależy, co pan uważa za rzeczywistość, doktorze Ehrlichman. Każdy z nas ma
swoją własną rzeczywistość albo nawet kilka i czasem trudno orzec, której należy się
trzymać.
Przykro mi, Jim, ale nie zamierzam toczyć tu filozoficznej dysputy. Przyszedłem
powiedzieć ci, że jeśli takie incydenty jak dzisiejszy powtórzą się, będę zmuszony rozważyć
decyzję zawieszenia cię w obowiązkach i zmuszenia cię do poddania się, hmm& badaniom
psychiatrycznym.
Jim dotarł do swojego samochodu. Był to Rebel SST polakierowany na pomarańczowo.
Rozumiem. Pedagog nie może być tak samo stuknięty jak uczniowie, prawda?
Stuknięty nie jest określeniem, jakiego używamy w odniesieniu do West Grove
College& nawet wobec twojej klasy specjalnej. Ale chcę mieć pewność, że jesteś zdrowy na
umyśle i nie będziesz widział wszędzie jakichś widmowych intruzów oraz wzywał bez
[ Pobierz całość w formacie PDF ]