[ Pobierz całość w formacie PDF ]
truciznÄ…...
UniosÅ‚em siÄ™ trochÄ™ wyżej i patrzyÅ‚em, jak Eet otwiera kolejnÄ… sza4àÄ™.
50
Wewnątrz znajdowały się dwa baniaki, owinięte taśmą ochronną. Eet nie mógł
otworzyć żadnego z nich. Z trudem podniosłem się z posłania, żeby zdjąć jeden
z pojemników.
Zakończony był w kształcie dzioba. Przytrzymałem go między nogami i otworzyłem
za pomocą jednego z narzędzi, które miałem w skafandrze. Potem delikatnie
potrząsnąłem baniakiem. Wewnątrz usłyszałem plusk. Powąchałem ten płyn, mając
nadzieję, że jest to zwykła woda. Substancja, którą wycisnąłem z tuby, choć płynna, nie
zaspokoiła mojego pragnienia.
Zapach był ostry, ale nie odrzucający. W środku mogło być cokolwiek... woda,
paliwo, wszystko. Kolejna niewiadoma, przed którą stanąłem... stanęliśmy od momentu
opuszczenia Vestris .
Napój, paliwo, albo coś jeszcze? powiedziałem do Eeta, podstawiając mu
baniak pod nos.
Pij! odpowiedział zdecydowanie.
Skąd ta pewność?
Myślisz, że mówię tak, bo jestem spragniony? Nie. To jedna z zalet mojego nowego
ciała. Ono wie, co może mu zaszkodzić. To dobre... Wypij, przekonasz się.
Powiedział to tak władczo, iż zapomniałem, że jest tylko małym, włochatym stworem
o nieznanym mi pochodzeniu. Przytknąłem pojemnik do ust. Omal nie wyplułem
wszystkiego, tak gorzki i kwaśny smak miała ta ciecz. Z pewnością nie była to woda
ani żaden trunek, który znałem. Gdy jednak przełknąłem ten dziwny napój, poczułem
w gardle ulgę i chłód, zupełnie jakbym napił się wody ze strumienia. Wypiłem jeszcze
trochę i przytrzymałem pojemnik tak, żeby Eet również mógł się napić. Mieliśmy więc
skromny zapas picia. Gorzej było z jedzeniem. W następnej szafce znalezliśmy jakąś
substancję, różowawą, twardą i zeschniętą. Eet wyczuł, że może okazać się niebezpieczna.
Jeśli nawet była to żywność, to przeznaczona nie dla nas.
Eet natrafił też na jakieś narzędzia o przedziwnych kształtach i jakąś broń. Poza
tym w ostatnim schowku znajdowało się pudełko z wyświetlaczami i dwa druty
przytwierdzone do jego tylnej części. Wyciągnęliśmy je. Pomiędzy nimi znajdowała się
cienka taśma przypominająca film. Wyglądało to jak nadajnik. Zapewne miał wysyłać
sygnały już po wyładowaniu kapsuły na którymkolwiek ze światów. Jednak ci których
miał wezwać, z pewnością już dawno opuścili tę galaktykę.
Odkąd ludzie rozpoczęli podróże międzygwiezdne, stało się jasne, że nie byli
w kosmosie pierwsi. Wszechświat przemierzały różne rasy, reprezentujące imperia
i konfederacje z wielu światów. Trwały one lub ginęły, zanim jeszcze ludzkość odkryła koło
i ogień i sięgnęła po metal, aby wytapiać z niego miecze i pługi. Cały czas odkrywaliśmy
pozostałości innych cywilizacji i kwitł handel antykami przedmiotami, które kiedyś
należały do obcych. O ile dobrze pamiętałem! Zakathanie mieli archeologiczne dowody
na istnienie przynajmniej trzech imperiów, których mieszkańcy wyginęli na długo przed
51
tymi; zanim oni sami rozpoczęli swoje pionierskie podróże. A przecież to Zakathanie
właśnie stanowili najstarszą ludzką cywilizację, której historia sięgała dwu milionów
lat wstecz! Byli rasą długo utrzymującą się we wszechświecie i zgromadzili ogromną
wiedzÄ™.
Gdybyśmy dotarli do jakiegoś zamieszkanego świata, nawet ta kapsuła mogła
przynieść mi tak duży dochód, że otworzyłbym własny sklep i handlował klejnotami.
Jednak szansa na dotarcie do takiego świata była minimalna. Zresztą teraz wystarczyłaby
nam planeta bogata jedynie w świeże powietrze, wodę i pożywienie.
Trudno było mierzyć upływający czas. Spaliśmy dużo, jedliśmy oszczędnie i tylko
wtedy, gdy głód porządnie dawał nam się we znaki. Piliśmy też napój pozostawiony
przez zaginionych podróżników. Starałem się wydobyć od Eeta więcej informacji, ale
uparcie milczał. Zwinął się tylko w kłębek. Mówię o nim jak o samcu, choć nigdy nie
zdradził mi swej płci, jeśli w ogóle ją miał. Poza tym, gdy zwracałem się do niego albo
myślałem o nim w ten sposób, nigdy nie zaprotestował.
Zostało nam jakieś pół tubki jedzenia, gdy na pulpicie zapaliła się biała lampka.
Paliła się przez jakiś czas, więc po chwili przestaliśmy się nią interesować. Potem nagle
zapłonęła bardziej żółtym światłem i rozległo się ostrzegawcze brzęczenie. Miałem
nadzieję (a może bałem się), że podchodzimy do lądowania. Skuliłem się na posłaniu,
a Eet przywarł do mnie. Obaj zastanawialiśmy się, jak zniesiemy lądowanie w tak
wiekowym pojezdzie, którego moc była na wyczerpaniu.
Rozdział siódmy
Musieliśmy stracić przytomność podczas wejścia w atmosferę, bo gdy przyszedłem
do siebie, statek nie drżał już, a jedynie kiwał się nad ziemią, jakby uwięziony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]