[ Pobierz całość w formacie PDF ]
jąc sobie ani razu, że się nudzi; a jednak przez ten cały czas odczuwała tutaj jakieś braki
teraz dopiero to spostrzegła. Nie wiedząc wcale o tym, codziennie obywała się bez czegoś;
troszkę etykiety, troszkę flirtu, troszkę rycerskości, trochę dyskretnych aluzji, które czynią
rozmowę tak pikantną, jednym słowem bez wszystkiego co jest przyprawą i urokiem istnie-
nia. Tutaj nie było miejsca na te rzeczy; ludzie albo byli niezręcznie nieśmiali, albo przesad-
nie natrętni, rozmowa toczyła się w rytmie drewnianych chodaków, była szczera i prosto z
mostu", zaś miejsce czelności zajmowała rubaszność.
Gospodyni była zachwycona swoim gościem. Był zewnętrzną pobudką dla gwałtownej i
niespodzianej reakcji przeciwko życiu tutaj, które ją dotychczas zadawalało. Wywołał w niej
wspomnienie wszystkich tych godnych pożądania przywilejów stolicy, i w kobiecej wdzięcz-
ności, chętnie wyposażała go samego w te pożądania godne zalety: był rycerski, dowcipny,
dyskretny, dobrze ułożony. Choćby to drobne usprawiedliwienie się z powodu ubioru, czy nie
działało orzezwiająco, niby tchnienie z innego świata!
Pan Purgsenius był zajmującym towarzyszem. Potrafił jakąś znaną osobistość przedstawić
w ten sposób, że widziało się ją przed sobą jak żywą, a jednocześnie jak gdyby w nowym
oświetleniu. Aż do czasu kiedy się człowiek zorientował, że to nowe ujęcie ma zródło w oso-
bie mówiącego, że zostało przez niego dokomponowane. Gra twarzy i głos były widocznie
wyszkolone, w dodatku zdawał się doskonale obeznany z za kulisowymi sprawami teatru.
Okoliczności te, jak również jego aktorski wygląd, kazały pani Berg przypuszczać przez
chwilę, że był aktorem, tylko chciał to ukryć, z takiego lub innego powodu.
Niezrównany był jego opis pokoju gościnnego", który mu przeznaczono w zajezdzie. Po-
kój ten posiadał glinianą podłogę z głębokimi dziurami po szczurach, których ślady widniały
również na stole i ramie okna. Drzwi, pozbawione klamki, zawiązywało się od wewnątrz na
kawałek sznurka, umocowanego na gwozdziu. Na łóżku widnieje dobrze zachowane pla-
styczne odbicie włóczęgi, który tam ostatnio spał. Ale chyba najgorsze z tego wszystkiego to
szczury. Już nawet mysz może mnie zapędzić... w mysią dziurę; ale wobec szczura doznaję
uczucia prawdziwej grozy. Szczęście naprawdę, że rozchodzi się tu tylko o kilkudniowy po-
byt.
Mamy na górze dwa gościnne pokoje; skoro pan chce zrobić z nich użytek, są do pań-
skiego rozporządzenia. Zdaje mi się, że nie ma tam ani szczurów, ani myszy, a my ich nie
używamy. Może więc pan z całym spokojem skorzystać z naszego zaproszenia powiedziała
pani Berg.
Pan Purgsenius bronił się bardzo stanowczo, twierdząc, że i tak już zaciągnął względem
nich dług wdzięczności. I pani Berg poniechała tego tematu, aczkolwiek pragnęła, ażeby
przyjął jej propozycję. Nie wypadało jednak nalegać dłużej.
Ale, odchodząc, odezwał się nagle; Może powinienem jednak na te kilka dni skorzystać z
pani grzeczności. Czułem się tu tak dobrze, że będę się musiał bardzo przezwyciężyć, ażeby
znów zadowolić się zajazdem.
Z przyjemnością powiedziała pani Berg, trochę zaskoczona.
Posłano po wyrobnicę Adelone, która wykonywała grubsze roboty, i pokoje zostały na-
tychmiast doprowadzone do porządku. Jeszcze tego samego wieczoru gość objął je w posia-
danie. Kobiety doznawały nowego, osobliwego uczucia, że nie są już same; siedziały przy
lampie, i nasłuchiwały jego kroków na górze.
39
No, mamy mężczyznę w domu rzekła pani Berg.
Tak, śmieszne uczucie.
40
XII.
W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, obie kobiety były bardzo zajęte przygotowaniami
do przyjęcia. Z frontowego pokoju wszystko zostało usunięte, ażeby było miejsce na gry to-
warzyskie. Zciany i obrazy udekorowano choiną, barwne pokrycia i dywany przymocowano
w rogach i nad drzwiami, lampy osłonięte czerwoną i niebieską bibułą. Kobiety nie miały
czasu na ugotowanie obiadu, poprosiły więc gościa ażeby, w drodze wyjątku, zjadł w karcz-
mie; całe popołudnie gospodyni spędziła w kuchni na przygotowywaniu przyjęcia. Zamierza-
no częstować kanapkami, lemoniadą i zimnym ponczem, zaś pod wieczór świątecznym cia-
stem. Pan Halvor zaproszony był również.
Ależ to prawdziwe zaczarowane królestwo zawołał, kiedy wieczorem zeszedł do po-
kojów, w których matka i córka czekały na gości.
Oczekują panie prawdopodobnie wytwornego zgromadzenia?
Pani Berg uśmiechnęła się.
Trochę młodzieży wiejskiej, obu chłopców z karczmy, jeżeli ich pan zna, kilku parob-
czaków oraz pomylonego szewczyka.
Pan Halvor był do najwyższego stopnia zdziwiony.
Po jego twarzy przemknął wyraz niepewności, a wzrok jego oscylował między jedną a
drugą kobietą.
Zdaję się pojmować! Próba zetknięcia ze sobą różnych warstw i wyrównanie różnic sta-
nowych, prawda? Istotnie wielka i piękna idea, i na pewno duża ofiara dla dam takiego sta-
nowiska i wychowania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]