[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Rafe'a. Wiedziała, że musi bardzo się postarać. W końcu nie miała dobrych
doświadczeń z mężczyznami. A doświadczenie to najważniejsza rzecz w takich
związkach. Kto raz się sparzył, ten na zimne dmucha, prawda?
Przed klubem stała duża grupa ludzi czekających na to, żeby wejść do
środka. Ale bramkarz zerknął tylko raz i kazał im przejść na przód kolejki.
- Dlaczego my? - szepnęła Shelley do Rafe'a, widząc zazdrosne
spojrzenia czekających obok.
- Może myśli, że jesteśmy jakimiś ważniakami - odparł ze śmiechem.
Znów objął ją ramieniem i zajrzał jej w oczy.
- Albo że jesteśmy zakochani?
Słysząc te słowa, poczuła w sercu dreszcz. Rafe też był przejęty.
Najwyrazniej sam nie mógł uwierzyć, że powiedział coś takiego. Przez dłuższą
chwilę patrzyli na siebie z lekkim przerażeniem. Potem drzwi się otworzyły i
weszli do środka.
68
S
R
W zadymionej sali panowała ciemność i musieli bardzo uważać, żeby na
kogoś nie wpaść, idąc do stolika stojącego pod ścianą. Scena była wielkości
pocztowego znaczka. Wysoka, chuda wokalistka ubrana w jedwabną suknię
zaśpiewała kilka piosenek po francusku, pokładając się na fortepianie, po czym
zniknęła przy skromnych brawach. Pianista odegrał awangardową kompozycję,
w której rozpaczliwie brakowało melodii. Na koniec pojawił się młody
człowiek z gitarą akustyczną i zagrał kilka świetnych utworów na hiszpańską
nutę.
- Bardzo zróżnicowany repertuar, prawda? - stwierdził sucho Rafe. - Od
subtelności do śmieszności i z powrotem.
- To był kiedyś zwykły klub jazzowy - powiedziała Shelley. - Większość
ludzi przychodziła po to, żeby zobaczyć się ze znajomymi. Dziś chyba jest tak
samo.
- Z pewnością - odparł, rozglądając się po mrocznej sali, w której ledwie
można było dostrzec sylwetki ludzi siedzących przy stolikach. - Zauważyłaś
kogoś ze znajomych?
- Nie - odparła, wytężając wzrok.
Nagle spostrzegła, że Rafe wpatruje się w nią zbyt zachłannie.
- Co robisz? - spytała.
- Studiuję rysy twojej twarzy.
- Po co?
Położył rękę na piersi jak do przysięgi, robiąc poważną minę, choć w
jego oczach migotały iskierki.
- Chcę zachować twój obraz w sercu. Kiedy spotkam jakąś piękną
kobietę, przypomnę sobie twoją twarz i zdecyduję, czy ta dama dorównuje
wzorcowi urody.
69
S
R
Ten komplement speszył ją, ale oczywiście i zachwycił. Czy Rafe chciał
ją sprytnie podejść, czy też po prostu starał się być miły?
- Jeśli nie przestaniesz ze mnie kpić, to zaraz stąd wyjdę - oświadczyła
stanowczo.
- Dlaczego myślisz, że z ciebie kpię? - spytał wyraznie zszokowany jej
reakcją.
- A nie jest tak?
- O Boże! Nie.
Najśmieszniejsze było to, że przez chwilę mu wierzyła.
- Zatańczmy - zaproponował.
Zmarszczyła brwi, kurczowo ściskając w ręku kieliszek, jakby to mogło
uchronić ją przed pokusą, której nie chciała ulec.
- Sama nie wiem. Tam jest straszny tłok.
- Nie szkodzi. - Ujął jej dłoń i ucałował palce. - Będę mógł cię lepiej
przytulić, moja droga.
Uśmiechnęła się, patrząc mu w oczy, i powoli podniosła się z krzesła.
- Mówisz jak wielki zły wilk - stwierdziła. - To mnie niepokoi.
- Nie ma powodu - zapewnił, obejmując ją i kołysząc się w takt muzyki. -
Jestem bardzo dobrym wilkiem.
Z całą pewnością. Zamknęła oczy, czując, jak ciepło jego ciała przenika
ją do głębi. Co za rozkosz! Jak cudownie byłoby zakochać się w takim
mężczyznie! Przez krótką chwilę pozwoliła sobie marzyć.
Potem jednak momentalnie otrzezwiała. Jeśli chce być silna i nie
popełniać głupstw, powinna zapomnieć o marzeniach. Pozbyć się wszelkich
sentymentów i myśleć tylko o interesach. Nie dać się zwieść swemu sercu, co
mogłoby narazić ją na niebezpieczeństwo.
70
S
R
Tylko jak ma trzymać swe uczucia na wodzy? Rozmowa. Trzeba o czymś
rozmawiać. Ale o czym, skoro myśli tylko, jak cudownie być w objęciach
Rafe'a. Stopniowo jednak wracała do równowagi. Przecież nie znajdują się w
[ Pobierz całość w formacie PDF ]